Z wyziewów ziemi i gniewu bogów
License
This article is double-licensed under the Creative Commons Attribution-ShareAlike License and the GNU Free Documentation License. Contact the author if you are interested in other forms of licensing.
Copyright © 2011-2016 Michał Kosmulski.
This document is licensed under the Creative Commons Attribution-ShareAlike License |
Permission is granted to copy, distribute and/or modify this document under the terms of the GNU Free Documentation License, Version 1.2 or any later version published by the Free Software Foundation; with no Invariant Sections, no Front-Cover Texts, and no Back-Cover Texts. A copy of the license is included in the section entitled "GNU Free Documentation License". |
Wstęp
Artykuł p.t. „Z wyziewów ziemi i gniewu bogów” po raz pierwszy ukazał się w Tygodniku Powszechnym 28 (3235) 4. lipca 2011. Zaktualizowana wersja jest dostępna poniżej.
English summary: „Z wyziewów ziemi i gniewu bogów” was originally published in Tygodnik Powszechny 28 (3235) on July 4th, 2011. It describes how people’s attitudes towards meteorites have changed throughout history.
Z wyziewów ziemi i gniewu bogów
Stosunek ludzi do kamieni z nieba odzwierciedla ducha każdej epoki.
30 kwietnia 2011 r. w mazurskiej wsi Sołtmany spadł meteoryt. Kamień przebił na wylot dach i został odnaleziony zaraz po upadku. O zdarzeniu powiadomiono Polskie Towarzystwo Meteorytowe, a próbki przekazano do badań. Media skwapliwie podjęły temat niecodziennego zdarzenia, podkreślając raczej materialną niż naukową wartość znaleziska. Kilka razy powtórzono fałszywe informacje o prawnym statusie meteorytu. Najpierw pojawiły się zaniżone szacunki jego wartości, potem zaś informacja o sprzedaży kolekcjonerom fragmentów po cenie stukrotnie wyższej. Właścicielka, chcąc sprzedać okaz po korzystnej cenie, negocjowała z naukowcami, którzy widzieliby meteoryt w lokalnym muzeum, lecz nie mieli żądanej kwoty. Mniejsze fragmenty zakupiły dwie uczelnie. Główną masę okazu nabył jeden z polskich dealerów meteorytów.
W Polsce poprzedni raz obserwowano upadek meteorytu w 1994 r. Tymczasem drobne kamienie z kosmosu zderzają się z Ziemią bez przerwy, najczęściej zupełnie niezauważone.
Nadprzyrodzony surowiec
Większość meteorytów przybywa w pobliże Ziemi z pasa planetoid położonego między Marsem a Jowiszem. Krążące w przestrzeni okruchy zwane są meteoroidami. Do ziemskiej atmosfery wpadają z prędkością nawet kilkudziesięciu kilometrów na sekundę, ale opór powietrza szybko spowalnia je tak, że do powierzchni docierają swobodnym spadkiem. W wyniku gwałtownego hamowania rośnie temperatura i powstaje zjawisko meteorów: świecenie rozgrzanych gazów, rozpad ciała na fragmenty oraz odgłosy wybuchów. Szczególnie jasne „spadające gwiazdy”, bolidy, mogą być widoczne nawet w dzień.
Meteoryt, czyli taki meteoroid, który dotarł aż do powierzchni Ziemi, w wyniku przelotu traci większość masy, a jego zmieniona pod wpływem wysokiej temperatury i ciśnienia powierzchnia tworzy ciemną skorupę obtopieniową. Meteoroid, który rozpadł się w atmosferze na fragmenty, może dać początek deszczowi meteorytów. W 1868 r. pod Pułtuskiem spadł deszcz liczący kilkadziesiąt tysięcy sztuk.
Obserwowane spadki są rzadsze niż znaleziska i pozwalają na zbadanie meteorytu w stanie „świeżym”, zanim ulegnie zniszczeniu przez czynniki atmosferyczne. Obecnie, również w Polsce, obserwuje się niebo za pomocą kamer, żeby rejestrować parametry lotu bolidów. W Czechach już w 1959 r., dzięki podobnej sieci, udało się odnaleźć meteoryt Příbram oraz wyznaczyć jego orbitę sprzed wejścia w atmosferę. W 2008 r. po raz pierwszy udało się wyśledzić meteoroid jeszcze w przestrzeni kosmicznej i poprawnie przewidzieć miejsce upadku.
Spadające z nieba kamienie przyciągały uwagę ludzi od najdawniejszych czasów. Często kojarzono je ze sferą nadprzyrodzoną. Z drugiej strony, metaliczne żelazo występuje na Ziemi bardzo rzadko, dlatego bryły żelaza meteorytowego wykorzystywano jako źródło cennego surowca. W Polsce znaleziono wykonane z meteorytu przedmioty: siekierkę i bransolety z epoki halsztackiej (ok. 500 r. p.n.e.). Ozdoby wykonuje się z meteorytów do dzisiaj, choć oczywiście już raczej dla ich urody niż z braku innych materiałów.
Na przełomie XIX i XX w., gdy uświadomiono sobie meteorytowe pochodzenie kilometrowego krateru w Arizonie, zawiązano spółkę mającą eksploatować żelazo z ogromnego meteorytu, który spodziewano się znaleźć pod spodem. Przedsiębiorstwo zbankrutowało, gdyż nie wiedziano jeszcze, że powstawaniu takich kraterów towarzyszą eksplozje, które nawet z wielkiego meteoru pozostawiają jedynie drobne odłamki.
Niebiańskie relikwie
Wzmianki o meteorytach wyczytać można już na glinianych tabliczkach z Mezopotamii. Wyroby z meteorytów znajdowano w grobowcach faraonów i u niektórych Indian amerykańskich, zaś Eskimosi używali fragmentów meteorytu żelaznego do produkcji broni. Grecki filozof Anaksagoras jako pierwszy dostrzegł związek między obserwacją bolidu a upadkiem meteorytu. Arystoteles uznał, że meteory powstają z wyziewów Ziemi, dlatego używana do dziś nazwa „meteor” ma taki sam źródłosłów jak „meteorologia”.
Meteoryty często stawały się przedmiotami kultu, zwanymi z hebrajskiego betylami (por. Rdz 28, 10-19). W Artemizjonie, jednym z Siedmiu Cudów Świata, oddawano cześć „posągowi, który spadł z nieba” (Dz 19, 35). Historycy rzymscy, m.in. Plutarch i Pliniusz, odnotowali wiele zjawisk związanych z meteorami. Tytus Liwiusz donosi o deszczu kamiennym, który spadł w Górach Albańskich w okolicach Rzymu jako upomnienie od bogów. Meteoryt uznawany za znak od Kybele, frygijskiej bogini-matki, przechowywany w Pesynuncie, został przeniesiony do Rzymu w związku z włączeniem Kybele do panteonu synkretycznej religii Rzymian. Wierzono, że kamień zapewnia zwycięstwo swemu posiadaczowi, a trwała właśnie wojna z Hannibalem. Cesarz Heliogabal, starając się zaszczepić w Rzymie kult syryjskiego bóstwa El Gabala, sprowadził z Emesy święty czarny kamień, który miał spaść z nieba i którego opis przekazany przez Herodiana bardzo przypomina meteoryt ze skorupą obtopieniową. Dla kamienia wybudowano specjalną świątynię i co roku w procesji obwożono po mieście.
Meteorytowe pochodzenie przypisuje się Czarnemu Kamieniowi przechowywanemu w Mekce jako największa relikwia islamu. Kamień, który w roku 861 n.e. spadł w Japonii w miejscowości Nogata, to najstarszy zachowany meteoryt, którego spadek obserwowano. Po dziś dzień jest przechowywany w jednej z szintoistycznych świątyń.
W 1492 r. meteoryt spadł na oczach świadków w alzackim miasteczku Ensisheim. Uznając kamień za zesłany przez Boga, miejscowa ludność zaczęła odłupywać jego fragmenty. Władze przeniosły meteoryt do kościoła, gdzie przykuto go łańcuchem z obawy, że mógłby odlecieć. W okolicy bawił cesarz Maksymilian I, który obejrzał cudowny kamień i zapewnił mu opiekę duchowieństwa. Poplecznicy zinterpretowali spadek meteorytu jako boski znak pomyślności dla władcy, a świeży wynalazek druku pozwolił to wydarzenie rozsławić.
Uznanie meteorytu za znak Opatrzności nie wykluczało rozmyślań nad pochodzeniem jego materialnej formy. Dominował arystotelejski pogląd, że spadające z nieba kamienie powstają w ziemskiej atmosferze. Paracelsus uznał, że kamień z Ensisheim nie różni się niczym od skał ziemskich.
Meteoryty pod strzechy
Nadeszło Oświecenie. Wiek Rozumu włożył między bajki opowieści o spadających z nieba kamieniach. W 1772 r. dokonano z udziałem Antoine’a Lavoisiera pierwszej analizy chemicznej jednego z meteorytów i uznano go za... ziemski piryt zmieniony w wyniku uderzenia pioruna.
W 1794 r. fizyk Ernst Friedrich Chladni jako pierwszy ogłosił teorię o pochodzeniu meteorytów z kosmosu. W 1803 r. zaś pod L’Aigle spadł deszcz meteorytów, którego świadkami byli członkowie Akademii Francuskiej. Koncepcja kamieni z nieba powróciła do łask i od owego zdarzenia datuje się współczesne badania meteorytów. Założone w XIX w. kolekcje stały się zalążkami współczesnych zbiorów muzealnych. W Polsce pierwszej analizy chemicznej meteorytu dokonał Jędrzej Śniadecki. Spadki meteorytów: Pułtusk w 1868 i Łowicz w 1935 r. komentowała prasa popularna.
Wyjątkowy wzrost zainteresowania meteorytami trwa na całym świecie od drugiej połowy XX w. Wyścig kosmiczny wymagał pogłębienia wiedzy o Układzie Słonecznym, a meteoryty stanowiły jedyne dostępne fragmenty materii pochodzącej spoza Ziemi. Próbki skał księżycowych pozyskane w programie Apollo pozwoliły zidentyfikować niektóre meteoryty jako pochodzące z Księżyca.
Pod koniec XX wieku rozwinął się prywatny rynek kolekcjonerski, dzięki któremu meteoryty trafiły pod strzechy. Oprócz fascynacji samymi meteorytami wielu zbieraczy pociągają emocje towarzyszące poszukiwaniu kamieni z kosmosu. Prywatni poszukiwacze przyczynili się do odkrycia licznych okazów oraz do popularyzacji wiedzy o meteorytach.
Z drugiej strony, komercjalizacja i masowe poszukiwania prowadzą czasem do konfliktów ze światem nauki lub z właścicielami gruntów. W niektórych krajach istnieją przepisy odnoszące się bezpośrednio do meteorytów. W wielu jednak, w tym także w Polsce, przepisów takich jest niewiele, a status meteorytów interpretuje się na podstawie przepisów ogólnych.
Wysokie ceny niektórych meteorytów napędzają emocje. Ale w przypadku nowych spadków niezbędne jest pogodzenie interesów znalazcy z szybkim wykonaniem badań. Na świecie działają stowarzyszenia kolekcjonerów i badaczy meteorytów: w Polsce jest to Polskie Towarzystwo Meteorytowe (PTMet). W pierwszym katalogu meteorytów znajdujących się w Polsce, wydanym w 1964 r. przez Jerzego Pokrzywnickiego, znalazły się tylko dwie kolekcje prywatne. Katalogi z początku XXI wieku wymieniały ich już około setki.
***
Spadające nam dosłownie z nieba meteoryty stanowią – w porównaniu z lotami kosmicznymi – tanie, łatwo dostępne i zróżnicowane źródło wiedzy o budowie Układu Słonecznego. Badania pozwoliły ustalić pochodzenie niektórych meteorytów, wykryć w ich składzie związki organiczne, miniaturowe diamenty i starsze od Ziemi ziarna presolarne oraz lepiej zrozumieć ewolucję układów planetarnych.
Pasjonaci zaś dzięki meteorytom mają możliwość trzymania w ręce skały z odległych zakątków kosmosu.
Historia zmian
- 2016-02-16 — wersja 1.1; artykuł został opublikowany na stronie domowej autora i udostępniony na wolnej licencji. Drobne poprawki i zmiana formatowania.
- 2011-07-04 — wersja 1.0; artykuł ukazał się w Tygodniku Powszechnym 38 (3235)
Nawigacja: